sobota, 9 marca 2013

Rozdział XX



-Po tym zdarzeniu,  każdy z nas miał bodajże podobny sen. Różniły się prawdopodobnie tylko drobnymi szczegółami.  –Wtrącił Edward.
-Opowiedzcie nam właśnie, co się dzieje po tej czynności. – Jasnowłosy wyjątkowo się ożywił. –Czy znajdujecie się pośród białej przestrzeni i zostajecie zasypywani setkami pytań przez tajemnicze lustro? Czy może w tym lustrze widzicie swoje prawdziwie odbicie? Lecz nie wszystko musi być kolorowe, może znaleźliście się w ciemnej, rozległej otchłani i czujecie ogromny ból, gdy nagle wszystkie wasze słabości dają we znaki? –Drążył temat, przedstawiając mówioną sytuację za pomocą cukierków w różnych opakowaniach.
-Dosyć dużo państwo wiedzą… -Firm podejrzliwie spoglądała na obecnych. Po chwili umilkła, bo dostała wystarczającą odpowiedź.
-Zajmujemy się takimi sprawami. Nie, źle to powiedziałem. Interesujemy się, a ci co sprawują władzę nad nami badają owe przypadki i zapisują wszystko w aktach. My nie wiemy dokładnie co oni poczynając z takimi osobami. Wszelkie informacje przed nami ukrywają. I dlatego tylko my tutaj wiemy o waszej sytuacji. –Cukierkożrący przysłonił usta palcem wskazującym.
-Gdyby oni się dowiedzieli czego się dopuściliście, najprawdopodobniej zostalibyście królikami doświadczalnymi albo zgładzili by was tak dyskretnie, że nikt by się nie zorientował. Chociaż śmierć zależy od tego, czy stalibyście się dla nich zagrożeniem, czy obiektem, którym mogli by się posługiwać. –Ciemnowłosy bez wzruszenia powiedział.
-Dlatego mamy wam wszystko wyśpiewać? Nie mamy stu-procentowej pewności, że można wam ufać.  –Przerwałam palaczowi, lekko podenerwowana.
-Czyżbyś miała coś do ukrycia? Coś co nie chcesz mówić, że tak ze złością i zniecierpliwieniem reagujesz? Wolisz nadstawić głowę pod kosę śmierci? Czy wolisz los zamkniętej i trutej lalki? My akurat sami zdecydowaliśmy się wam pomóc. Bez wtajemniczania w to innych. To wszystko co tu mówimy pozostanie tylko między nami. My też mamy swoje powody, dla których chcemy was wspomóc. –Jasnowłosy znów zmienił ton.
Zaskoczyła mnie jego odpowiedź. Ponownie pogrążyłam się w bezsensownych przemyśleniach, przeklinając to wszystko. Zacisnęłam pięści opatrzonej ręki.
-Dlaczego przewidujecie takie czarne scenariusze? Przecież nic się w nas nie zmieniło. Nie można by udawać, że nic się nie stało i żyć jak normalni uczniowie? –Edward niepewnie wypowiedział ostatnie zdanie.
-Jeśli można by tak było zrobić, nie siedzielibyście tutaj. –Siwowłosy cicho wtrącił.
-W tym śnie… Pośród białej przestrzeni było lustro. W nim ujrzeliśmy nasze nieco odmienione odbicia. Zazwyczaj z charakterystycznym kolorem oczu i jakimś atrybutem. –Firm przerwała milczenie.
-No proszę. Zobaczyliście „prawdę”. Ten kto ją zobaczy, zdobywa ogromną moc, ale płaci na to odpowiednią cenę. Z wcześniej nam słyszanych historii o transmutacjach w pojedynkę, taka osoba widzi prawdę, ale ona ją pochłania, przez co staje się demonem. Na nieszczęście takim, który posługuje się alchemią. Jeśli się owymi potworami nie staliście, to jak myślicie, ponieśliście zapłatę? –Sarkastycznie zapytał jasnowłosy, rzucając papierek na stół.
-Zaczynam się gubić… -Nate pokręcił głową.
-Jeśli żadne z was nie miało drugiej wersji zdarzeń, a zapłata musiała zostać dokonana, to… - Dyrektor obrócił się ku mnie.
-Jestem pewny, że domyśliłaś się już  na początku tej rozmowy kim jesteś. –Błazen również spojrzał na mnie.
-Nie… Przecież powiedziałaś nam, że miałaś to co my! Iza do cholery, dlaczego ty zawsze wszystko w sobie dusisz?! –Firm krzyknęła na mnie. Była wściekła, a zarazem zawiedziona.
-Po prostu, lubię borykać się z własnymi problemami sama. –Uśmiechnęłam się głupio, próbując załagodzić sytuację i uniknąć soczystego liścia od innych.
-To w tobie nienawidzę. –Firm prychnęła nosem.
-Tylko… Ona nie poniosła zwyczajnej zapłaty. Dlatego nazwałem ją  „okazem”. –Opowiesz nam dokładnie co ujrzałaś? –Jasnowłosy zapytał, przysuwając w moją stronę całe pudełko cukierków.
-Nie jestem pewna, czy to co się stało to była ta wasza zapłata. –Zaczęłam mówić coraz bardziej przybitym głosem. –Znalazłam się pośród pustki. Była rozległa i ponura. Nie czułam żadnych emocji. Pod nogami nie czułam gruntu. Dryfowałam w nicości. Po pewnym czasie, uderzyłam o coś twardego. Taaak, to było to wasze rzekome lustro. –Z każdym słowem, mówiłam coraz bardziej od serca. Dziwiło mnie to.
-Czy od razu się tak obudziłaś? –Tato zapytał z dziwną nadzieją w głosie.
-Nie… Teraz sobie przypomniałam. Na początku pojawiłam się w jakiejś przestrzeni, gdzie leciałam w dół. Ostatecznie upadłam na coś. Tym czymś był nasz krąg, który nakreśliliśmy krwią. Po środku niego, w centralnym punkcie leżał mój naszyjnik. –Ciągnęłam dalej.
-Poczekaj. Czyli nie od razu byłaś po drugiej stronie… -Dyrektor poprawił swój kapelusz i się zamyślił.
-Z tego wynika, że naprawdę zapłata musi tkwic w naszyjniku. Wtedy na pewno go założyłaś, mam rację? –Cukierkożrący przegryzł lizaka.
-To prawda. –Uniosłam wzrok. –Wiecie coś o tym naszyjniku?
-Podejrzewamy, że jest on kluczem do twojej drugiej osobowości. Dość dużo o tobie wiemy, twój tato cię obserwował, a czasami nawet sami cię śledziliśmy, by sporządzić sprawozdania. –Dyrektor odchrząknął.
Ciekawe czy byli tak ubrani? Jeśli tak, to dobrze się ukryli, bo nikogo tak  ubranego jak oni nie widziałam. W sumie nie zmienia to faktu, że czasami miałam wrażenie jakby ktoś mnie obserwował. Teraz wiem dlaczego.  –Kluczem? Nie bardzo rozumiem waszego toku myślenia. Co to ma z nią wspólnego? –Poprzednie komentarze przemilczałam i kontynuowałam irytującą mnie delikatnie rozmowę.
-Wytłumaczę ci zaraz po tym jak skończysz swoją wypowiedź. –Jasnowłosy wygodnie usiadł na kanapie.
-Później… - Zaczęłam niepewnie. – Z tego kręgu wyłoniły się długie, czarne ręce ja zwór  wektorów. One wciągnęły mnie właśnie to tych ciemności. –Byłam coraz bliżej momentu, który na samą myśl sprawiał mi ból…
[…]
-Szczerze… Nie słyszałem nigdy podobnego przypadku zakazanej transmutacji. –Siwowłosy przygasił w połowie papierosa.
-Przynajmniej mam już gotową odpowiedź na swoje pytanie, które męczyło mnie od początku. –Tato wtrącił nadal zszokowany. –Tak naprawdę zapłatę poniosło to coś w tobie. –Z ulgą dodał.
-Podobnie wywnioskowałem, ale nie ukrywam, że to dla mnie nadal pozostaje w pewnej części zagadką, której rozwiązanie przyniesie ze sobą ryzyko. To „coś” poświęciło się po to, by stać się w pełni demonem. –Jasnowłosy zagryzł wargę.
-Ale spójrz na to inaczej. Czy to na pewno świadomie się poświęciło? Może nie wiedziało, że nie osiągnie celu? –Dyrektor położył kapelusz na biurku.
-To ma raczej płeć żeńską… -Cicho wtrąciłam, bo zaczęłam czuć się dziwnie nieswojo. –Poza tym to oznacza, że ja też jestem demonem? –Zapytałam zaciskając pięści.
-Na pewno nie! –Edward gorączkowo krzyknął, chcąc mi najwyraźniej dodać otuchy.
-Pół na pół. Tak naprawdę to teraz od ciebie zależy kim będziesz. Wybierzesz drogę demona i nastawisz się na ciągłą walkę, czy może będziesz szła łeb w łeb z innymi tutaj, to tylko twoja decyzja.-Siwowłosy założył ręce na klatkę piersiową.
-Jedno jest pewne – to co zrobiliście jest nieodwracalne. Musicie się z tym pogodzić. Przygotujcie się na wiele nieprzyjemnych sytuacji. Mówię teraz poważnie, ale nie przesadnie. –Cukierkożrący złapał patyczek pod lizaku.
-My… Przez własną głupotę i niewiedzę spowodowaliśmy taki ciąg wydarzeń. –Edward opuścił głowę.
-Dlatego chcemy wam pomóc. Pomyślcie o tym jak o współpracy pasożytniczej! My wykorzystamy was, a wy nas. –Jasnowłosy się uśmiechnął szaleńczo.
-W jaki sposób możemy się wam przydać?!  Co to w ogóle za chory rodzaj współpracy?! –Nate lekko zdezorientowany zerwał się z miejsca.
-Oj, nie unoś się. –Pomachał do niego lekceważąco ręką. –Po prostu czasem będziemy was potrzebować. Nie będziecie nawet wiedzieć kiedy. Na przykład już bardzo wzbogaciliśmy się wiedzą. A wy nas możecie użyć jako  informację. –Uśmiechnął się od ucha do ucha.
-Ale mi to sprawiedliwość. –Dzinks obróciła oczami.
-Dodatkowo, tylko my będziemy wiedzieli o naszym wspólnym sekrecie. –Puścił oko, śmiejąc się.
-Jak zwykle żeruje na innych i słabszych. Nigdy się nie zmienisz, Break. –Ciemnowłosy w kapeluszu odezwał się, wydychając dym przez usta.
-Można by współpracować. To byłoby też na naszą korzyść, nie sądzicie? –Firm pewnie zapytała.
-W sumie nie macie wyjścia. –Dyrektor nagle przerwał. –Jesteśmy już zobowiązani dotrzymać waszego sekretu, a wy naszego. –Dodał.
      Znowu wyłączyłam się i siedziałam ze wzrokiem unieruchomionych na czarnym dywanie, który wsiąknął poprzednio cieknącą krew. Już wiem dlaczego tak reagowała na ten temat. Nie chciała bym się dowiedziała prawdy, choć tak tego nie mogę nazwać. Nie do końca wierzę w ich przemyślenia i argumenty. Mam co do nich wątpliwości. Można powiedzieć, że wytłumaczyli mi to bardziej encyklopedycznie niż doświadczeniowo. Czuję jakąś dziwną ulgę, a zarazem ból w sercu. To, że się otworzyłam dodało jakiegoś ciepła, tchu, świeżości do tego „tykającego zegarka”. Niestety, to czego się dowiedziałam, znalazło idealnie w nim miejsce do sprawiania bólu. Tylko dlaczego się tym zbytnio nie przejęłam? Czyżbym już nawet nie widziała w tym żadnego problemu? Zachowuję się jakby to nie było dla mnie nowością. To boli, ale nie gnębi. Dlaczego? To nie jest miłe…
-Mam nadzieję, że również zechcesz współpracować. Jestem pewny, że nie zaakceptujesz tego losu i ogółem całej tej sytuacji. –Tato pieszczotliwie rozczochrał mi włosy. Zawsze tak robił, gdy chciał mnie pocieszyć i przy okazji dokuczyć. –Jeśli chcesz żebyśmy ci pomogli, musisz sama tego chcieć. –Dodał, zostawiając w spokoju kosmyki.
-Przeczuwam, że ten twój naszyjnik pieczętuje tą drugą ciebie, lecz z tego co zauważyliśmy, staje się coraz słabszy. Zastanawia mnie, dlaczego? –Jasnowłosy wskazał na wisiorek.
-Na pewno. –Krótko odparłam. –Przekonałam się o tym nie raz. Za każdym jego ściągnięciem, ona miała większy wpływ na moje czyny, słowa, myśli. –Kontynuowałam. –Czy jest możliwość, by go jakoś wzmocnić? –Zapytałam, a w oczach znów pojawił się ten „błysk”.
-To pytanie traktuję jako zgodę. –Dyrektor klasnął w dłonie, co robił dość często z tego co zauważyłam.
-Nie, to nie tylko zgoda. –Zaprzeczyłam. –Ma dość jej! Nie jestem demonem i jestem tego pewna! Nie pozwolę jej dłużej wpływać na moje zachowanie. I zrobię wszystko, by te słowa potwierdzić. –Zaczęłam mówić coraz odważniej i od serca.
-To mi się podoba! To będzie moja najlepsza współpraca i chyba najprzyjemniejsza… -Jasnowłosy wyrzucił pusty papierek po cukierku na stół.
-Więc może zaczniemy od początku? Przedstawmy się sobie. Taka długa rozmowa, a nawet nie wiecie kim są ci panowie. –Dyrektor wskazał na ciemnowłosego, jasnowłosego, siwowłosego i chichoczącego mężczyznę w długim kapeluszu. –Małomówiący pan w czarnych lokach i kapeluszu zaciągniętym tak, by nie było widać jego oczu i ciągle palący papierosa to pan Gilbert Nightray.
-Sam mogłem się przedstawić. –Nerwowo się odezwał, odwracając głowę, by uniknąć naszego wzroku.
-Ohoho, czyżbyś się zawstydził? –Jasnowłosy zasłonił uśmieszek szerokim rękawem płaszcza.
-A ten oto wesoły, który nałogowo pochłania słodycze to Xerxes Break. –Dyrektor jeden jego papierek miał przed sobą i spoglądał na niego lekko zirytowany.
-We własnej osobie. Dla was  - Wielki pan Break. –Powiedział, lekceważąco gestykulując ręką.
-Mi mówcie Stein. –Siwowłosy uśmiechnął się szyderczo.
-A ja lubię koty. –Tajemnicza postać, która od początku mnie ciekawiła, cicho się odezwała i podniosła głowę…



----------------------------------------------------------
Kolejny nudny rozdział, który nic nie wnosi i marnuje wasz cenny czas? Jeśli tak, wielkie przepraszam. Za liczne błędy, powtórzenia, literówki również. Mam słabość do robienia z dramatu, żartu. Mam nadzieję, że tak zróżnicowane postacie choć trochę umiliły wam te flaki z olejem. Dzięki za przeczytanie i pozdrawiam, Law. ; )
Btw, spóźnione wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet, mam nadzieję, że klasowi koledzy was nie załamali prezentami.

2 komentarze:

  1. Dziwi mnie że masz obserwatorów a mało komentarzy. Twoje opowiadanie jest świetne! I nie jest nudne T^T

    OdpowiedzUsuń

Wszystko przeżyję.