piątek, 15 czerwca 2012

Rozdział IX

    Obudziłam się. Pomału otworzyłam oczy. Ręką delikatnie je przetarłam. Zza oknem było bezchmurne, błękitne niebo, a na nim wysoko wisiało słońce, które promieniami łaskotało mnie w zaspane oczy. Popatrzyłam niepewnie na ścianę nad łóżkiem, gdzie wisiał nasz krąg. Wraz z jego kształtem przypomniał mi się ten okropny sen. Odruchowo przyłożyłam lewą rękę na ranę, która była we śnie. Żadnego śladu, plamki, rysy, krwi nic, kompletnie. Szybko wstałam i pobiegłam jak oparzona do łazienki. Przejrzałam się w lustrze, odbicie było. Poza moją bladą, zaspaną twarzą, rozczochranymi włosami to nic się nie zmieniło. Oparłam się o kant wanny. Był ochlapany wodą przez co zmoczyłam sobie lekko gacie. Czułam się tak dziwnie inaczej. Ten krąg musi mieć coś z tym wspólnego. Po chwili w przedpokoju zjawił się tato niosący kubek z poranną kawą i gazetę codzienną. Z początku był z uśmiechem zaczytany w prasę, ale gdy uniósł wzrok na mnie, uśmiech zniknął. Jego oczy wyraziły zdumienie, pobladł na twarzy. Lewa dłoń, która trzymała silno kubek, rozluźniła się. Naczynie lecąc w dół, opróżniło się z zawartości. Następnie uderzyło o parkiet, a przez siłę uderzenia - rozbiło się. Jego kawałki leżały w wielkiej plamie ciemnej kawy z fusami. Ten donośny, ostry dźwięk rozbijającego się porcelanowego, masywnego kubka, rozbudził mnie całkowicie. Patrzyliśmy na siebie ze wzajemnym zdziwieniem. Co się mu tak nagle stało? Wstałam i z górnej szafki wyciągnęłam pierwszą, lepszą szmatkę po czym ją zmoczyłam chłodną wodą.
-Tato, co ci? - Podchodząc powoli, tip topem, zapytałam.
-Ach, n-nic. - Wziął szybko szmatkę z moich rąk i zaczął wycierać zapaćkaną podłogę.
-Przecież widzę, że coś się musiało stać. Nie na co dzień rozbijasz jakąkolwiek rzecz, a w szczególności swoje ulubione kubki. - Podejrzanie kontynuowałam.
-Nic takiego. Po prostu nagle przeszedł mi impuls elektryczny przez całą rękę i tak jakoś wyszło. Zawsze robisz z igły widły. -Zaczął się na przymus uśmiechać.
-Widły są fajne. - Cicho powiedziałam, po czym go ominęłam bez dalszego komentarza, by nie ciągnąc dalej tematu. Podreptałam do pokoju i włączyłam laptopa. Po połączeniu się z internetem, weszłam na gadu. Miałam jedną nieodebraną wiadomość. Napisana była dzisiaj o 10 z minutami. Spojrzałam na prawy, dolny róg ekranu. Godzina 10:45, czyli nie tak dawno Firm napisała. Zaczęłam czytać niedługą treść. Podejrzewałam, że chodzi o jutro lub jakąś głupotę, z której byśmy obie tyrały. Jednak nie...Przy drugim zdaniu nieco się przeraziłam. Wychodzi na to, że dziwny, tajemniczy sen, a raczej koszmar, nawiedził nie tylko mnie. Obawiam się, że to będzie jakaś grubsza sprawa. Pytanie tylko jaka. Ten sen tylko przysporzył więcej pytań, problemów i zagadek. Chwilę popisałam z Firm, a po kilku minutach dołączyła do nas Dzinks i Bel. Wymieniłyśmy zaledwie kilka, krótkich zdań, bo uznałyśmy, że to nie jest rozmowa na odległość. Ustaliłyśmy późniejszą godzinę na spotkanie i spokojne omówienie tego co nas trapi. Miałam sporo wolnego czasu, więc postanowiłam, że zajmę się pakowaniem bagażu na jutrzejszy wyjazd. Wstałam od komputera, ale go nie wyłączyłam. Dla umilenia tego żmudnego zajęcia, uruchomiłam odtwarzacz muzyki i zapuściłam moje ulubione kawałki. Poszłam do przedpokoju, poruszając się w rytm muzyki. Talentu tanecznego to ja nie mam, ale w domu nikt nie widzi co robię, więc hulaj dusza. Na podłodze nie było śladu po rozbitym kubku, ale dmuchałam na zimne i uważnie stawiałam każdy krok, bo w moje zimne, bose stópki nie wbił się jakiś zaczajony kawałek porcelany, który tylko czeka by wbić mi się w cienką skórę i narobić bólu. Otworzyłam lewą stronę szafy, w której była nie za wielka, czarna walizka na kółkach. Wyglądała na niedawno odświeżoną co ułatwi mi sprawę. Wyciągnęłam ją i powoli suwakiem ją rozsunęłam, by sprawdzić czy nic w niej nie ma, jakby coś było, ewentualnie był to najnormalniej walnęła w kąt. Niestety, nie będę mieć tej przyjemności, bo jest pusta w środku. Nogą przesuwałam ją aż do pokoju, gdzie postawiłam ją otwartą na środku pokoju. Pootwierałam wszelkie szafki z ubraniami i stanęłam przed nimi, zagrywając wargę. Najpotrzebniejsze rzeczy...Hm, trudno będzie, ja wszystko potrzebuję. Zniżyłam wzrok i przykułam go do dolnych szafek. Szatańskie półki, z szatańskimi spodniami. Wyciągnęłam jedną parę, zwykłych czarnych rurek, drugą skórzanych również czarnych rurek, trzecią podartych celowo dżinsów i na ostatek niewinną parę krwisto czerwonych, materiałowych rurek. Z wyższej półki ściągnęłam dwie pary krótkich spodenek, jedna była czarna z dużą ilością srebrnych zamków, a druga z flagą Ameryki czy innego tam słitaśnego państwa - prezent od macochy. Po dłuższym zastanowieniu dodałam do zestawu jeszcze jedną parę poszarpanych rurek materiałowych. Z wieszaków pościągałam trzy czarne bluzy zakładane przez głowę -moje ulubione. Dodatkowo zdjęłam trzy koszule na guziki, jedną czarną na krótki rękaw, a dwie pozostałe czarno-białe w kratę na długi rękaw. Następnie z najwyższych szafek powybierałam kilka koszulek. W większości były czarne i z nadrukami nazw zespołów rockowych i metalowych, żadna nowość. Wybrane ubrania starannie przez kilka minut składałam elegancko w kostkę i układałam w walizce. Dokładnie zagospodarowałam miejsce, by zmieścić w niej jeszcze bieliznę i kilka mniejszych szpargałów takie jak kaputki, szlafroczek i piżamkę. Resztę rzeczy spakuję do plecaka. Gdy zasunęłam z drobnym problemem, naładowaną walizkę, usiadłam na niech i rozglądałam się po pokoju. Ponownie mój wzrok skupiłam w jednym punkcie - na kręgu. Zastanawiałam się co my zrobiliśmy. Przecież to tylko zwykła przysięga. Czyżby to ona rozpoczęła kolejną przygodę? Jeśli tak, to co nas czeka? Moje rozmyślenia przerwał głośny dźwięk domofonu. Szybko ruszyłam moje cztery litery i podbiegłam do niego. Otworzyłam drzwi od mieszkania i wyjrzałam na klatkę schodową i wpatrywałam się w dół, sprawdzając czy domofon wykonał swoje zadanie i wpuścił gości. Po usłyszeniu  głosów i kroków, które pięły się w górę, wróciłam do pokoju, bu założyć skarpetki lub przynajmniej mięciutkie, puchate kapcie z mordką słodkiego, niebieskiego króliczka.Powróciłam pod drzwi i z wesołą miną powitałam ich w progu. Gdy smętnie odpowiedzieli mi zwyczajne młodzieżowe słówka, przestałam również udawać, że mam piękny dzień i razem weszliśmy do moich kątów. Każdy rozłożył się na swoim ulubionym miejscu z trzymał puszkę Pepsi w ręce.
-Hej Law, to dla ciebie. - Krzyknęła Firm, rzucając mi puszkę tego cudnego napoju.
-Dz-dzięki. -Odpowiedziałam, otwierając puszkę. Wstrząśnięty przy rzucie napój, po otwarciu, trysną mi prosto w twarz z dużą siłą. Była zimna. Na oślep złapałam jakąś koszulkę i przetarłam szybko oczy. W tle słyszałam śmiechy. Szczerze mówiąc orzeźwiło mnie to, ale również zirytowało. Prosta grzywka została zmoczona, co spowodowało jej pokręcenie. Po powycieraniu twarzy, mokrą koszulkę odłożyłam na bok i wysiorpałam z powierzchni puszki krople czarnej wody. Gdy Firm i Dzinks troszkę mniej zwariowanie się rechotały, usiadły normalnie i starały opanować. Wydawało jakby się krztusiły własną śliną przez śmiech.
-Hahaha, dobra, dobra, już ogar! Haha! - Dzinks próbowała coś więcej powiedzieć, ale wziąż się brechtała.
-Nie, no poważniejemy. Haha, albo jeszcze moment! - Firm zaczęła mówić spokojniej, ale ponownie się zaczęła się miotać ze śmiechu. Pasuje tu określenie: "Miota nią jak szatan!".
-Poczekamy...-Podejrzliwie się uśmiechnęłam i rozglądnęłam. Bel, Nate i Edward prawdopodobnie wiedzieli o co mi chodzi, bo odwzajemniali mój uśmiech. Otóż wektorem podczas, gdy one nie widziały postanowiłam się odwdzięczyć wybuchającą Pepsi.
Wstrząsnęłam kilka razy puszki i jak gdyby nigdy nic, odstawiłam na ich miejsce. Spokojnie czekałam.
-Już koniec, bo mnie brzuch boli! Haha! -Powiedziała Firm i zabrała się za otwieranie swojej puszki. Efekt był lepszy niż za moim razem. Czarna woda wystrzeliła szybciej i bardziej wszechstronnie, oblewając ją praktycznie całą i okazyjnie Dzinks, która siedziała obok, a miała ją teoretycznie przed sobą tą puszkę, bo Firm odruchowo wyprostowała rękę w stawie łokciowym, odsuwając od siebie wulkan.
-No dobra, odpłaciłaś się. -Wkurzona Firm wyciągnęła chusteczki i przetarła twarz.
-Ja nic nie zrobiłam. -Zaczęłam się śmiać razem z Edwardem, Bel i Nate'm. Poszłam do łazienki po suche ręczniki i jedną szmatkę, bo Pepsi pokapało trochę na dywan i okoliczne meble oraz łóżko. Przy okazji odniosłam do prania pobrudzoną prze ze mnie koszulkę. Firm i Dzinks się wycierały, a ja latałam w tę i z powrotem ogarniając sytuację. W końcu usiadłam na miejscu i odetchnęłam. Wszyscy spoważnieliśmy. Trudno było zacząć rozmowę.
-To od początku...Wnioskujemy, że ten sen miał na pewno coś wspólnego ze wczorajszą zabawą? -Zapytałam.
-Owszem, mój się zaczął tak: była biała przestrzeń...-Zaczęła opowiadać Firm, sięgając wzrokiem w myślach.
-Wydawała się bez końca, ale nagle znalazła swój koniec, na ziemi był jakiś wielki krąg. -Wypowiedź Firm uzupełniła Dzinks.
-Tak! Podczas, gdy na tym się zatrzymałam, zastanawiałam się co to za wielkie coś. -Zamyślona, cicho mówiła Bel.
-Zapewne, po obczajeniu tego, zauważyłyście, że  to coś to nic innego jak nasz wymyślony, krwią zdobiony, krąg? -Niepewnie zapytał Edward.
Jak na razie siedziałam cicho, nie przerywając ich relacji. Na razie wszystko jest takie samo jak u mnie.
-Potem przez moment nic się nie działo. Ale po chwili, nagle linie na nim zabłysnęły, a do środka wciągnęły mnie białe wstęgi. -Dodał Nate, pokazując rękoma te rzekome wstęgi.
-Białe?! -Zdziwiona wtrąciłam miedzy ich wypowiedzi, zrywając się z zamyślenia. Popatrzyli na mnie podejrzliwie.
-Tak, przypominały twoje wektory, które kiedyś nam narysowałaś jak zapytaliśmy jak wyglądają. Ty miałaś inne we śnie? -Zapytała Firm nie odrywając ode mnie wzroku.
-Nie, teraz sobie przypomniałam! Tak, tak, były białe i kształtem podobne do wektorów! -Chciałam odciągnąć uwagę od tego tematu, bo u mnie były inne i nie wiedziałam dlaczego.
-No więc kontynuując, potem znalazłam się w nadal białym pomieszczeniu, ale już z ograniczoną przestrzenią. -Mówiła Dzinks.
-Dokładnie! Ja po chwili za sobą zauważyłam wielkie lustro ze srebrnym obramowaniem, ślicznie wyrzeźbionym. - Powiedziała z zachwytem Bel.
-Tia, fajnie by było mieć takie w pokoju. No i oczywiście zaczęłam się w nim przeglądać. Z początku mnie ono bawiło, bo odzwierciedlało moje głupie miny, ale potem się wystraszyłam, bo moje odbicie jakby zastygło. W lustrze było jakby moje odbicie, ale jakby to powiedzieć, niecałkowicie przypominało mnie. W nim miałam ładne, złoto-żółte oczy, a z zaciśniętych pięści odchodziły dziwne, jaskrawe iskry? Następnie jedna pięść się rozluźniła. Ręka się wyprostowała, a dłoń wyszła na granice lustra, zupełnie jakby to odbicie chciało mi podać rękę. -Ciekawie i emocjonalnie opowiadała Dzinks.
Wciąż milczałam. Ona miała coś innego w tym śnie. Jak to możliwe? Jeden, wspólny krąg sześciu osób. Pięć podobnych snów różniących się szczegółami wynikające z różnym osobowości i jeden odmienny koszmar. Zupełnie jak stado białych owiec i jedna pomyłka -czarna owca. Dlaczego tak?
-Moje odbicie też było inne od mojego prawdziwego. Miało czerwone oczy i płomień w ręku, również wyciągnęła do mnie rękę. -Odstawiając pustą puszkę po napoju, powiedziała Firm.
 -A moje zielone, bardzo przyjemnego, uspokajającego koloru, można go porównać do odcienia młodej, zielonej, wiosennej trawki. -Wysiliła się Bel ze swoim porównaniem.
-Moje odbicie nie było płci żeńskiej, tylko męskiej tak dla wstępu. Miał on chłodne spojrzenie, błękitne tęczówki. Nie, nie taki sam jak Law, inny, bardziej zimny. -Wtrącił Edward patrząc mi w oczy.
Opuściłam wzrok. Nie miałam rumieńca i nie chciałam go ukryć. Byłam zaniepokojona. Kolejne zagadki prawdopodobnie nie do rozwiązania. Myślami wróciłam do scen ze snu. Był okropny. Nie życzyłabym takiego nikomu, nawet najgorszemu wrogowi.
-Nie będę inny, też się pochwalę. Otóż kolor oczu mojego pięknego odbicia przypominał wypolerowaną stal. W pięści miał ściśnięty łańcuch, był on krótki i niesamowicie błyszczący. -Dumnie mówił Nate.
-Każdy inne miał odbicie, ale mnie to aż tak nie dziwi. Bardziej zastanawia mnie co mogło ono oznaczać. Po tym geście wyciągniętej dłoni, ogarną mnie spokój. Nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale podałam rękę i ucisnęłam lekko dłoń. W tym samym momencie przez ciało przeleciał mi dreszcz. Wydawało mi się jakby coś weszło do mojego wnętrza, do duszy. Po chwili lustro mnie wciągnęło do wewnątrz. Biała przestrzeń normalnie mnie prześladowała. Wokół były dziwne linie, które szybko pędziły. -Opowiadała Firm.
-A na tych liniach widziałaś jakby jakieś kadry z filmu? Bo ja postąpiłam tak samo jak ty i też weszłam do lustra. Wydawało mi się jakbym przed oczami miała całe swoje życie. -Za Firm dokończyła Dzinks.
Opowiadały to tak, że wyobrażałam sobie w myślach ich sny. Jest jedna rzecz co łączy to wszystko i w stu procentach jest taka sama, tą rzeczą są lustra. I chyba nic więcej. Ja w swoich odbicia nie widziałam, ale swojego, ani tego dziwnego. Teraz się tak zastanawiam, że może to odbicie było, ale ja go nie potrafiłam dostrzec? Ale czy to by było możliwe? Och, przydałaby się zaufana osoba, która by wszystko na ten temat wiedziała!
-Ej, Law, ty jeszcze swojego snu nie opowiedziałaś. -Niedelikatnie trąciła mnie w ramię Firm.
-Eeem, ja...Nie opowiadałam, bo wszystko powiedzieliście za mnie. -Jąkałam się, ale nie chciałam dać znać po sobie, że coś ukrywam.
 -Pisałaś, że twój był jak koszmar. -Wtrąciła podejrzliwie Dzinks.
-Bo to dla mnie był koszmar, nie na co dzień śni mi się takie coś. -Chciałam się wywinąć od drążenia tematu.
-Tylko, co on może oznaczać... -Zamyślona, cicho szepnęła Bel, po czym przeszła do weselszego tematu.
Wieczór...
    Leżałam na środku dywanu z rękami rozłożonymi do boku. Lewą ręką miętoliłam zwisające z łóżka prześcieradło. Gniotłam je, skręcałam, pogrążając się w myślach. Jutro stąd wyjadę, a zamiast wszystko pozałatwiać i pojechać z czystym kontem, nabawiłam się kolejnych problemów. Przez okna wpadały mi do pokoju promienie zachodzącego słońca. Zatrzymały się na ścianach i powoli, powoli stawały się coraz mniejsze aż w końcu zniknęły całkowicie. Słońce zaszło, a na jego miejscu zawisł półksiężyc z niezliczoną ilością gwiazd rozwieszonych na granatowym niebie. Przypomniałam sobie moje postanowienie, z którym przysięgłam sobie, że dowiem się co się stało z moją prawdziwą mamą. Gdyby ona teraz tu była...rozwiała, by moje wątpliwości i oświeciła zamglony mój umysł. Wskazała właściwą drogę. Jako alchemiczka z pewnością potrafiłaby mi wszytko wytłumaczyć. Przez to zamyślenie nie zauważyłam, że prześcieradło całkowicie ściągnęłam z łóżka. Wstałam i poprawnie, od początku zaścieliłam je. Poprawiłam poduszki i złożyłam kołdrę. Wyszłam z pokoju i podreptałam do kuchni zrobić sobie nocną kawę. Gdy już ją zrobiłam, poszłam do dużego pokoju. Światło było zgaszone. Po omacku, ręką, jechałam po ścianie, by je włączyć. Po krótkiej chwili w końcu na nie natrafiłam. Triumfująco je zapaliłam. Postawiłam duży kubek napełniony po brzegi pyszną kawusią, na stole. Obok popielniczki leżała ładnie poskładana kartka. Wzięłam ją i otworzyłam. "Wezwano mnie do pracy, to było pilne, musiałem natychmiast pojechać. Nie czekaj na mnie do późnej godziny. Rano jeszcze przez wyjazdem się zobaczymy. Tato.". Usiadłam na krześle. Pilne wezwanie, akurat...Nie chce mi się wierzyć. Tato, nie jesteś ze mną szczery. Wzięłam porządny łyk kawy. Na zegarku wskazówki zbliżały się o 22.30. Spojrzałam na odbicie z szklanej szafce. Każdy miał inne odbicie? -Mówiłam sama do siebie...                  



-------
Tak, kolejny za nami! :D Trochę taki dziwny ten rozdział, ale cóż, staram się jak mogę (albo i nie staram, bo mam lenia). Dzinks ta pepsi...dzień później po tym jak to napisałam, w szkole była podobna sytuacja, nieprawdaż? ;) Łaaaa, jestem inspiracją, ale to fajnie brzmi! :D Law ma zaciesz :D Za tydzień kolejny nudny rozdział! Zapraszam i dzięki za przeczytanie, pozdrawiam, Law~! :D Dzinks, Zuza, Ulka, kocham Was ♥ <3

9 komentarzy:

  1. Ohayo^^ Będę wpadać ^^ Mangowo tu:) Tak jak lubię^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu do cholerki nie informujesz mnie o nn?
    Jesteś wspaniała!
    O ja i jeszcze te płomienie w rękach i wgl. KOcham fantasy!
    Nic dodać, nic ująć po prostu kocham i tyle.
    Życzę sobie żebyś mnie informowała :)
    Jak możesz oczywiście:))
    Dużo weny życzę (chociaż jak widzę ci jej nie brakuje!)
    U mnie również nn http://book-z-nami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, najmocniej przepraszam, ale zazwyczaj nikogo nie informuje o notkach, nie przyzwyczaiłam się do tego, każdy czyta kiedy chce, ale od teraz zacznę Ciebie informowac i jeszcze raz przepraszam ;)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
  3. Na początek: ZAJEBIĘ ZA TĄ PEPSI!! xD skoro to, co piszesz potem się naprawdę dzieje u nas w życiu, to napisz, że jestem bogata, mam subaru i NATE'A <333 ;D >< Nie no, żartuję. Nate i tak będzie mójj ;D Ejj, napisz w następnym kawałeczek, że się fajnie popatrzył ;33 Hmm? będę w chuj szczęśliwa *-* A wiesz, u mnie też dałam takie złotawe oczy xD Tzn. z bursztynowymi refleksami ;D hahah >< Uuu, mój Nejtuś ma metalowy kolorrr i łańcuch ;D Ach, masochista z niego. Tylko by tymi łańcuchami wiązał >< Ale mi odwala ;p Zajebista jesteś. Normalnie zajebista i już ♥♥♥ ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Sorry że dopiero teraz komentuje, ale komentuje :D.
    Ta pewnie że my też Cię kochamy <3. (less? :D )haha :D rozdział zajebisty czekam na nowy. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Popieram wszystko wyżej.

    OdpowiedzUsuń

Wszystko przeżyję.