-Już tak szybko chcesz iść? –Ktoś odezwał się za
moimi plecami.
Strach mnie obleciał. W ciszy nadal stałam i
myślałam czy może mi się to przesłyszało.
-Nawet się nie przywita. Szkoda, będę smutna. –Ponownie
ktoś coś powiedział, ale nieco spokojniejszym głosem.
Na pięcie się odwróciłam, podniosłam wzrok. Nie
wierzyłam własnym oczom, czy aby to ona?! Jak?!
-Z-znowu ty?! –Wydusiłam patrząc na nią ze
zdumieniem. Nie wyglądała tak jak przy pierwszym spotkaniu. Białe, skrwawione
bandaże zastąpiła czarna, długa, poszarpana niby suknia z plamami krwi. Oczy
jej były podkrążone i jak poprzednio biły błękitnym blaskiem. Wydawała się być bardziej
pewna siebie. Nie trzęsłam się jak kiedyś, wręcz przeciwnie, stałam jak nigdy
wyprostowana. Tylko…dlaczego znowu ją widzę? O co tu chodzi?!
-Od razu tak szorstko...Może choćby jakieś cześć,
siema lub coś w tym stylu? Ale jeśli nie to nie. –Obróciła oczami i założyła rękę
na rękę. Wlepiła we mnie swoje oczy, jakby na coś czekała.
-Co się dzieje?! Dlaczego tu jestem i dlaczego to tu
jesteś?! W ogóle co to za miejsce? –Przestraszonym głosem zadawałam pytania
wykonując gesty rękoma. Miałam już dość tego wszystkiego.
-Robisz coś, nie wiedząc jakie są tego konsekwencje?
Idiotka! Hahaha! –Zaczęła się śmiać. Jej śmiech był głośny i przerażający.
Śmiała się jak opętana.
-Co ja takiego zrobiłam?! Jakie konsekwencje?! –Zdenerwowanie
krzyczałam.
-Hahaha! Nic, nic nie wie! Wszystko trzeba ci tłumaczyć
i pokazywać byś zrozumiała?
-Zamknij się i skończ tą pogrywajkę ze mną! –Najgłośniej
jak w danej chwili mogłam wydarłam się.
Uciszyła się. Opuściła głowę, którą dotychczas
wysoko trzymała. Rozluźniła ręce.
-Nawet
złości i gniewu trzeba cię uczyć. –Cicho pod nosem burknęła. –Ty na poważnie
nie masz pojęcia co zrobiłaś. Już dawno przestałam mieć nadzieję, że
zdecydujesz się podjąć tę decyzję, która do ciebie należała, ale zwlekałaś z tym.
A tu proszę, teraz sama, z własnej woli tego się dopuściłaś. Oddałaś swoją
duszę demonowi. Niespodzianka! I co teraz już czujesz wewnątrz siebie co
zrobiłaś?! –Zapytała wskazując na mnie ręką. Zatkało mnie. Że co ja niby zrobiłam?! Oddałam duszę?!
Demonowi?! Jak, kiedy?! Ugięły mi się nogi. Czy to prawda? Zapatrzyłam się w
czarny dywan. W głowie myśli ze sobą się kłóciły.
-Dlaczego? W jaki sposób? –Głośno, słabym głosem
powtarzałam to samo.
-Nikogo za to nie wiń. Trzeźwo myślałaś. Powinnaś wiedzieć,
że zrobienie takiego kręgu transmutacyjnego wiąże się z odpowiednią ceną. Coś
za coś. Ty aktywowałaś ten krąg swoją krwią i naszyjnikiem, więc to ty ponosisz
karę. Zapłatą za to jest twoja dusza. Teraz możesz w pełni używać swoich możliwości. –Łagodnym głosem mówiła delikatnie się przy
tym uśmiechając.
-Możliwości? O czym ty mówisz? –Odskakując od niej,
pytałam.
-Nie zdawałaś sobie sprawy, że z chwilą połączenia
się ze mną, nie masz już nikogo równego sobie, ale teraz możesz być jeszcze
lepsza!
-Nie chcę być lepsza! Chcę być normalna, jak dawniej…
-Popatrzyłam na protezę, a potem w boczne lustro.
-Twoje serce pragnie czegoś innego. Dokończ to co
zaczęłaś! –Zaczęła się ponownie opętanie śmiać.
–No dalej, jeśli mam w posiadaniu twoja duszę, to do kompletu potrzebne
mi jeszcze ciało. –Stanęła nade mną i szyderczo się uśmiechała.
Przeraziłam się. Nie wiedziałam co robić. Ciało do kompletu?
Głupoty gada! Podsunęłam się w kąt lustrzanych ścian. Milczałam.
-Długo się zastanawiasz, w dodatku na darmo. I tak nie uciekniesz przed tym co cię czeka. Zawczasu
się poddaj. Przyznaj, beze mnie sobie nie poradzisz. Mylę się? –Nadal szyderczo
się uśmiechała.
Poddać się? W
życiu! Musi być sposób by ją uciszyć i stąd uciec! Tam gdzie jest wyjście musi być
i wyjście! Zacisnęłam żeby i rozglądałam się wkoło.
-Pamiętasz tamtego niedoświadczonego demona? Tą co
chciałaś tak bardzo zabić? Boki zrywałam ze śmiechu, przez to, że się
powstrzymałaś, ale potem pięknie ją zabiłyśmy!
Zabiłyśmy?! O czym ona gada?! Przecież ona sama się
zabiła! Ja jej nie tknęłam!
-Widzę po twojej minie, że nie uświadomiłaś sobie
jeszcze, że to twój wektor trzymał ten nóż i wbił jej w plecy? Hahaha! To jak
krwawiła, twój beznadziejny płacz, nasza robota! Ach, to było cudowne! Ale co
jak co, to ja pokierowałam tym wektorem, ty mi służyłaś jako marionetka! –Podekscytowanie
wymieniała i przerywającym śmiechem urozmaicała swją wypowiedź.
Marionetka?! Mam tego dość! Ten śmiech…doprowadzał
mnie do szału! Już powoli zaczynam rozumieć! Tak jak wtedy, ona wykorzystuje
moje słabości. Żywi się nimi! Wykorzystam jej broń przeciwko niej samej.
Wstałam i z opuszczoną głową i oczami zakrytymi przez grzywkę zaczęłam się śmiać
tym przeraźliwym śmiechem. Nie było mi na rękę tak się zachowywać, to było
nadzwyczaj sztuczne, do mnie nie podobne.
-Skąd masz tą pewność? Może to ja jednak kierowałam
tym wektorem, a ty głupia myślałaś, że masz nade mną kontrolę? –Blefowałam by wyjść
na korzyść. Zauważyłam, że jej mina zrzedła. Patrzyła na mnie jak ja przedtem
na nią. Role się na moment odwróciły. Próbowałam utrzymać ten stan jak
najdłużej mogłam.
-Rozwijasz się szybciej niż przypuszczałam. Dołącz
do mnie! Razem będziemy niedopokonania!
-Również powstała i wyciągnęła do mnie rękę.
Nie ufam jej. Nagle usłyszałam jakby jakieś
delikatnie trzaśnięcie. Z początku nie wiedziałam co to może być. Kątem oka
zauważyłam kawałek czarnych drzwi, tych co poprzednio. Wyjście! Powoli się
odsuwałam, kierując się do nich. Nie dało się ukryć, ona też je widziała.
-Co jest?! Gdzie twoje szaleństwo? Przeszło?! A może nigdy go nie było?! -Jej oczy zabłysnęły, a w nich pojawił się dziwny kształt, którego nigdy dotąd nie przyuważyłam.
Nogi ponownie się ugięły, ręce trzęsły. Na nowo się
bałam. Ten kształt w jej oczach przypominał…pentagram! Tak, pięcioramienna
gwiazda otoczona symetrycznym kołem! Nie mylę się. Chciałam ruszyć przed
siebie, potem pomyślałam by biec na oślep byle do drzwi. Nie zważać na nic i
mknąc na ile nogi pozwolą. Tak jak obmyślałam, tak zrobiłam. Zerwałam się z
miejsca i biegłam do drzwi. Ona nic nie próbowała zrobić. Gdy już miałam położyć
dłoń na srebrną klamkę od drzwi one…zniknęły. Rozsypały się. Dłoń przeszła
przez czarny pył, który po momencie się rozpłynął. Osłupiałam. Ręce coraz
bardziej drżały, głos odmówił posłuszeństwa. Ciężko przełknęłam głośno ślinę.
Było źle, bardzo źle. Niech one się pojawią! Proszę! Uderzyłam zaciśniętą
pięścią w szkło. Z chwilą uderzenia poczułam silny ból w klatce piersiowej. To
było uczucie, jakby ktoś mi wbijał szpilki w serce. Upadłam na kolana, syczałam
z bólu. Nigdy nic mnie jeszcze tak nie bolało, nie tak nagle…
-Cierpisz? Walczysz sama ze sobą, takie są skutki.
Powtarzam się, ale oddaj swoje ciało. Na nic twój marny, uparty charakter. Co
ma być, będzie. Nic nie zmienisz. –Stałam plecami do mnie, ale patrzyła się w
lustro i widziałam jak jej usta dumnie wymawiają każde słowo.
Ból nie przestawał mnie gnębić. Z każdym moim tchem,
wzmacniał się. Po chwili poczułam jakby ktoś mnie zlał ciepłą wodą. Coś od
klatki piersiowej spływało mi po brzuchu, a potem w połowie po nogach, a w
połowie spływało na ziemię. Otworzyłam zdezorientowane oczy. Na dywanie była
krew. Bez pośpiechu kapała na czarny dywan. Lewą rękę przyłożyłam sobie do szybko bijącego serca. Ciepłe, mokre. Na pewno
to krew. Moja krew. Ciekła z rany. Ale jak? Nagle coś się w tej ranie wbiło
głębiej. Zobaczyłam skrwawiony wektor, który wbił się w plecy i przebił klatkę piersiową. Popatrzyłam w
lustro. To jej wektor przeszył moje ciało. Stała z szerokim uśmiechem i
patrzyła na mnie z pogardą. Wektor chwilowo nie grzebał się jeszcze bardziej.
To było nieprzyjemne uczucie. Nie odczuwałam fizycznego bólu, to mnie dziwiło.
-Zaskoczona? Ale przygotuj się na to. Dam ci małą
radę, zaciśnij zęby! –Nagle gwałtownie z całej siły szarpnęła wektorem tkwiącym
we mnie. Wydarła go z ciała. Krew tryskała. Ciemno czerwony kolor zalał
pomieszczenie. Zaczęłam wrzeszczeć z bólu. Teraz go poczułam. Był potężny. Co
najdziwniejsze nadal nie był to fizyczny ból. Ten ból był w mojej głowie.
Załzawione oczy same mi się przymknęły. Przegryzłam wargę. Zakrwawione ręce
oparłam o podłogę. Nachyliłam się i wyplułam sporą ilość krwi. Krwawiłam nie
tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz. Po chwili pojawiły się czarne wektory, te
same co wcześniej. Chwyciły mnie mocno za kończyny i ciągnęły w lustro pode
mną. Każdy ruch sprawiał mi gorszy ból. W połowie zanurzyłam się w lustrze.
Popatrzyłam na nią. Stała zadowolona z siebie.
-Jeszcze się spotkamy, do zobaczenia. –Powiedziała i
zaczęła się śmiać pod nosem.
Nie miałam siły niczego wymówić. Ręce całkowicie
mnie wciągnęły. Nie docierało do mnie co się stało i dlaczego. Starałam się
powoli oddychać. Oczy rzadko mrugały. W większości czasu pozostawały szeroko
otwarte. Śledziły krew, która cały czas obficie uchodziła z dziury. Czarne
wektory spokojnie wiodły mnie w głąb ciemnego, długiego korytarza. Płakałam z
bólu, który mnie męczył. Ból psychiczny. Myśli ciągle mi odtwarzały obrazy
przeszłości. Same złe chwile, wydarzenia, przypominały mi się. Gnębiły mnie. Jeszcze
ona, jej słowa. A teraz nawet czyny!
Dlaczego nie potrafię sobie tego sama po swojemu wytłumaczyć?! Przecież
ona to może tylko mój wytwór wyobraźni, a ja w niego wierzę i staję się
niewolnicą? Ale czy wyobraźnia może być tak realistyczna? Nagle zauważyłam, że przestrzeń
się delikatnie rozjaśnia. Odwróciłam się głową w kierunku, gdzie się
kierowałam. Ujrzałam jasny punkt. Powoli się do niego zbliżałam. Po chwili
jasna wstęga, bladego światła zaślepiła mi oczy. Poprzednie wektory puściły.
Zatrzymałam się. Zastanawiałam się czy isc dalej. Popatrzyłam na swoje
splamione własną krwią ubranie. Gdy powoli, własnymi siłami chciałam wejść w tą
jasną stronę, tajemnicza jasna ręka się
wyłoniła. Ciepłą dłonią złapała mnie na rękę i pociągnęła do siebie…
-----
Gomen za błędy. Pisałam to na Word'zie i jakoś dziwnie mi się kopiowało a potem wklejało tutaj. W pewnym fragmencie cześć tekstu jest mniejsza chyba od pozostałej, ale starałam się to naprawić, ale nie chciało współpracować ze mną. -.- No trudno, odpuściłam sobie. Może przynudzam, ale staram się pisać i nie przerywać opowiadania ;) Dzięki za przeczytanie, pozdrawiam, Law ;)
nie przynudzasz! zajebiste <3
OdpowiedzUsuńu łaaaaa! nieźle i jaki dramatyczny początek rozdziału...
OdpowiedzUsuńHAHAHA! TY? PRZYNUDZASZ? Chyba żartujesz... :P
OdpowiedzUsuńNie przynudzasz! Jest świetny!
OdpowiedzUsuńMasz talent, rozwijaj go proszę!
Chcę zobaczyć twoją książkę! Daje ci na to rok xD.
Bardzo piękny styl!
Zapraszam do siebie: http://book-z-nami.blogspot.com/
Ach, dziękujee <3
UsuńJa i książka?! Hahahah ;D
Z chęcią zajrzę na Twojego bloga;)
Nie ma w tym nic śmiesznego xD
UsuńZapraszam na kolejny rozdział :)
U mnie nowa notka.
OdpowiedzUsuńZApraszam i czekam aż u ciebie się pojawi.
http://book-z-nami.blogspot.com
Przeczytałam, a u mnie pojawi się w piątek :)
Usuń♥.♥
OdpowiedzUsuńJesteś zajebista. Po prostu zajebista! <3 Ciągle pieprzysz, że ja dobrze piszę, ale to Ty masz takie coś *-* No genialnie to wszystko opisałaś! Cóż, uwielbiam takie krwawe scenki, w związku z czym jeszcze bardziej kocham Twojego bloga <3<3<3 Kurde, sram, bo rozdział dopiero jutro X.X