sobota, 24 grudnia 2011

Rozdział II

   Mija kolejny tydzień, to dzisiaj będę miała połączone nerwy ze stalową ręką. Szczerze to trochę się boję...Przypomniałam sobie tamten dzień, tamto wydarzenie...jedno szczęście, że pamięć wróciła.

   Na razie nie kontaktuję się ze znajomymi, więc pewnie strasznie się martwią, ale nie zaszkodzi to im. Mama i reszta utrzymuje wersję " Jeszcze jest w śpiączce..." na moją prośbę.
Nie chcę aby mnie widzieli w takim stanie. Akurat, przyszli lekarze. Mają dość poważną minę, a niektórzy z nich bardziej taką wystraszoną.
-Dzień dobry. Zapewne wiesz po co przyszliśmy. Za chwilę podamy Ci silną dawkę leku przeciwbólowego oraz znieczulenia. - Powiedział ordynator. 
-Niech będzie, ale znając życie i tak nic nie pomogą... - Odparłam.
-Nie bądź tak wrogo nastawiona, będzie dobrze. Połóż się na plecach na łóżku. - Zalecił.
Położyłam się. Dostałam kilka zastrzyków. Reszta pomocników doktora trzymała mnie za nogi oraz za rękę. Na oczy i czoło założono mi zimną chustę. Jeszcze chwila, jeszcze moment. Nagle...okropny ból, wyrywam się lekarzom spod kontroli. Ból nie do zniesienia. Straciłam przytomność ...


Budzę się, wokół mnie jeszcze więcej lekarzy i pielęgniarek. Wszyscy dziwnie uśmiechnięci, nawet mama, której wcześniej nie było. Siadam na skraju łóżka i wstaję. Jakie to dziwne uczucie. Mieć sztuczną protezę. Nie mam nawet siły nią ruszyć, a jak próbuje to ból jest niemiłosierny.
-I jak? - Pyta mama.
-No, trochę dziwnie się czuję, tak nieswojo... - Odpowiedziałam.
-To normalne, przyzwyczaisz się. - Wtrącił chirurg.



Początki są i będą trudne. Teraz tylko kosztowna rehabilitacja i nadzieja na w miarę normalne życie. Jutro mam dostać już wypis do domu, ufff nareszcie. Nie mam ochoty dłużej siedzieć w tej ponurej sali, sama...Tak się zastanawiam, mama pewnie wiele przeżyła, przecierpiała, tak zwanie dużo nerwów zjadła...Babcia i ciocie pewnie też, a co dopiero znajomi. Kiepsko się czuję okłamując ich. Nie mam wyboru, jakby się dowiedzieli, inaczej by mnie spostrzegali, traktowali...A ja chcę by było wszystko po staremu, jak dawniej. Najbardziej to się cieszę, że żyje. Jak dorwę tych debili, którzy pozbawili mnie ręki to nie ręczę za swoje czyny! Pożałują, zobaczą co to znaczy słowo 'cierpienie'. Postanowiłam też, że porozmawiam na komendzie z policjantami i detektywami. Chodzi o to, że chce zostać na razie mini-detektywem, by pomagać im i przy okazji sobie. Wstępnie rodzina się pytała, powiedzieli, że to zależy od mojego stanu zdrowia i ich szefa. Mam nadzieję, że się zgodzi. Ojciec mnie na jutro umówił na spotkanie z rehabilitantami oraz jakimś gościem, który prowadzi sztuki walki. Tato chce, abym zaczęła trenować. Tak już biegnę. Zastanowię się nad tym, ale nie wcześniej niż za 5 miesięcy zacznę trenować. Jest jedno zmartwienie - czy będę w stanie po rehabilitacji normalnie funkcjonować i czy nie będzie powikłań? 


Dzień później...


  Nareszcie dostałam wypis ze szpitala. Mogę w końcu iść do domku, do mojego ukochanego, małego pokoiku. Hyhy, ale mam zaciesz z tego powodu. Nadal jednak okropny ból nie daje mi spokoju, ale coś za coś, chcę mieć rękę muszę pocierpieć. Przed przyjazdem do domu, jadę na rozmowy. Rozważałam całą noc sprawę treningów i zdecydowałam, że to jest nawet świetny pomysł. Niestety, jedno co mnie denerwuje, to to, że każdy traktuje mnie jak kalekę, a ja takiego traktowania nie chcę... Przede mną 6 miesięcy ciężkiego wysiłku. Tu cierpliwość się przyda... 
 



--------------------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział ten jest jest zły, w 3 i 4 zacznie się rozkręcać akcja. Dziękuje z przeczytanie. Pozdrawiam, Law :)

5 komentarzy:

  1. "kazdy traktuje mnie jak kaleke" znam to uczucie, co prawda troche zmienione bo kaleka nie jestem ale to dziwne wpolczocie... bleeh takie nieswoje... ale rozdzial faaajny! ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  2. "Chodzi o to, że chce zostać na razie mini-detektywem, by pomagać im i przy okazji sobie. " Hehe, tu wyczuwam Death Note :)
    A mnie już bolą nerwy w ręce, kiedy czytam o podłączaniu nerwów XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Może to trochę nieatualne (chodzi o rok :D), ale twoje opowiadanie jest świetne! Czytam dalej hehe :)

    OdpowiedzUsuń

Wszystko przeżyję.